Pisałam mniej (raczej wcale), bo pachniałam mniej (rzadziej, delikatniej) - ale pachnącymi szkiełkami nie przestałam sie otaczać.
Tym razem wzięło mnie na świece :D
Pachnące oczywiście!
Nie, nie zamierzam ostatnich Czytelników bloga zanudzać opisami zapachów świec ;)
Nie zamierzam Was wcale namawiać, ani przekonywać - to kolejna studnia bez dna. Kolejny fioł.
Mnie wciągnęło. Już nie wystarcza mi delikatny obłok wokół szyi, teraz chcę czuć coś pachnącego w każdym pomieszczeniu! I najlepiej, gdy w każdym pachnie inaczej :D
Zaczęło się niewinnie od kilku wosków:
i wygrzebanego starego kominka, poźniej dochodziły małe świece i samplery:
Obecnie najchętniej zaopatruję się w duże słoje. Czasem głos rozsądku "wygrywa". I mój gust :D Bo jednak duże słoje wyglądają najładniej. Dla mnie :)
Nawet okrojony asortyment europejski pozwala na zapachową różnorodność. Z każdego zapachowego kierunku potrafię wyszukać coś, co odpowiada wszystkim domownikom. Cieszy mnie bardzo, że całą rodzinę dopadł świecowy entuzjazm. Na koniec nasz ulubieniec:
Pachnących snów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz