Kolekcjonerskie motto

"Trzeba marzyć tak, jakby się miało żyć całą wieczność i żyć tak, jakby się miało umrzeć jutro." [James Dean (1931-1955)]

10 paź 2012

Solinotes cz.2 - Patchouli

Paczulowe zapachy, zaraz po kadzidłach, były dla mnie prywatnym odkryciem perfumeryjnej Ameryki. Po okresie używania perfum zwyczajnych, obraźliwie trochę nazywanych "kwiatkami-sratkami" nadeszła dla mnie era odkryć wśród zapachów paczulowych, drewnianych, trochę dziwacznych, trochę niecodziennych lub wcześniej po prostu mi nieznanych.


Nazbierałam sobie całą paczulową gromadkę i choć entuzjazm poszukiwawczy już mi minął, nie potrafię przejść obojętnie obok rzucającego sie w oczy czy w nos zapachu
z paczulą w roli głównej.
Z tego też powodu Patchouli było drugim kartonikiem z serii Solinotes, który wrzuciłam do zakupowego koszyka.

 
 
Miłośników paczuli w czystej postaci pewnie rozczaruje, bo jest to wersja "ludziowa" - początkowo sucha, pylista, dość wytrawna, po niedługim czasie jednak znacznie się wysładza, robi się okrągła, gładka, błyszcząca. Żadne tam zatęchłe piwnice czy mokre szmaty ;)
Podczas noszenia Patchouli nie mogę odegnać sprzed wewnętrznego oka takiego obrazu:

 
 
Nie, to nie pachnie śliwkami ;) - po prostu tak mi się jakoś zlało w całość.
Pewnie przez flakon i kolor płynu oraz idealne piękno śliwek :D

Patchouli do mieszania z Ambre jest idealne, a i noszone solo sprawia mi wiele frajdy
i przyjemności.
Poleciłabym gorąco wszystkim zaczynającym swoją paczulową przygodę, gdyby seria była w Polsce dostępna. A tak.... popisałam sobie a muzom ;)




Rok powstania: 2010


[Zdj. 1 - ze strony kraeuter-und-duftpflanzen.de]
[Pozostałe zdjęcia mojego autorstwa ;) ]



9 paź 2012

Kolejne rozdanie marzeń w płynie - konkurs u Sabbath

Pięknie pachnący konkurs muszę dodać :D

Zajrzyjcie na Sabbath of Senses i wybierajcie nagrody sami :)

Spośród czterech rodzajów zestawów (a dokładniej: ośmiu pakietów próbek) każdy z pewnością wybierze coś dla siebie.

Jako i ja uczyniłam :D

Spójrzcie,  jakie tam między innymi cuda są:

 
 

Konkurs trwa do 13-go października.

Polecam!


8 paź 2012

Jesiennie

Dziś jeszcze jeden przerywnik - tym razem owocowy.
Bo nadeszła jesień, a wraz z nią pora na owoce, które wreszcie maja owocowy smak i pachną :)



Wyżywam się więc kulinarnie na jabłkach. Piekę, smażę, suszę, gotuję :D

I korzystam z okazji, że Yves Rocher podąża także tym jesiennym tropem.
[TU do obejrzenia cała seria. W Polsce na razie dostępny jest tylko żel pod prysznic.]




Jak tylko usłyszałam pierwsze pogłoski o tej nowości - narobiłam sobie smaka ;) Zamówiłam ekspresowo i czekałam na paczkę z ogromną niecierpliwością, wyobrażając sobie 'bogwieco'.

Niestety, muszę przyznać się do własnej ignorancji - przetłumaczyłam sobie niemieckojęzyczna nazwę serii 'Winterapfel' po swojemu i po swojemu wymyśliłam sobie, że będzie to wariacja na temat świątecznych przysmaków z jabłkami - czyli z dużą ilością goździków, cynamonu i innych rozgrzewajacych przypraw. Taa....
A 'Winteräpfel' to nic innego jak odmiany jabłek zbieranych jesienią, które przez zimowe miesiące dojrzewają w skrzynkach.

I sprawa się wyjaśniła - czekałam na zapach przypraw z jabłkami, a dostałam zapach jabłek. Po prostu.
Soczystych, świeżych, delikatnych, słodkich, złocistych jabłek.
Uroczych, przytulnych ;) umoczonych w karmelu - tak - jabłek :D

Miłośnikom DKNY Golden Delicious i podobnych - polecam.
Ja mam ładne odświeżacze kuchenne ;)




Rok powstania: 2012
Nuty: jabłko, wanilia.

[Zdjęcia mojego autorstwa]




5 paź 2012

Zielony? Nie. Rudy!

Miała być dziś kontynuacja notatki o jesiennych towarzyszach, tym razem w odsłonie paczulowej.
Ale nie będzie, bo zostałam znienacka "zbałamucona" ;)

Bałamutnikiem okazał się - zamówiony w ciemno - Kachgar ze stajni Isabel Derroisne.
Otworzył wrota mojej wyobraźni... Skusił pocałunkami o smaku pomarańczy, porwał w przyprawowy taniec, zakręcił mną, zawirował.... i porzucił :(

 
 
Obiecywał złote góry, obiecywał szczęście po kres naszych dni, a zwiał po 3 godzinach. Bałamutnik!
Spodziewałam się zielonego, statecznego towarzysza na dalsze lata, a dostałam rudego, ognistego Speedy'ego :D


Już w pierszej minucie tańca Kachgar jest rudy, rudo-złocisty, kapiący sokiem z pomarańczy, tarzający się w pomarańczowym miąższu, rozcierajacy pomarańczowe skórki. Po kilku chwilach akcja przenosi się z ogrodu w rejony kuchenne, gdzie podczas dzikich podskoków i wygibasów rozsypują się słoje z kardamonem i cynamonem. Rrrrobi się ostro i gorrrąco! Trochę kamforowo, trochę słodko, ale wciąż rudo :) Chmury przypraw osiadają na klejących się ciałach, na meblach, na deskach podłogi.... Brakuje powieterza, brakuje oddechu. Chcę krzyknąć: Stop! Pauza!
Ale już nie muszę.... Budzę się przytulona do zmurszałych kuchennych desek, sama...
Koniec tańca, koniec snu.

 
 


Rok powstania i nos: nieznane.
Nuty:
głowy - bergamotka i mandarynka,
serca - kardamon i cynamon,
bazy - drzewo sandałowe, ambra, wanilia i paczula.



[Zdj. 1 i 3 mojego autorstwa]
[Zdj. 2, a właściwie obrazek - wygrzebany z czeluści dysku, nie mam pojęcia skąd go mam :o]



4 paź 2012

Pora na zmianę :) - pory roku!

Przespałam wiosnę całą i lato szybko zeszło :D

Wracam jesienią z nowymi członkami rodziny - przedstawiam Państwu: Kasztaniaków!


Odkąd zamieszkali z nami, zaczęłam rozglądać się za ciepłym kocem, bamboszami i oczywiście kandydatem na zapach jesieni.
Nie musiałam szukać długo, właściwie zapach odnalazł mnie sam. Wrócił pewnego dnia razem ze mną z zakupów :D
Rozgościł się wśród Kasztaniaków:




Owinął mnie sobie wokół palca, siebie owinął wokół mojej szyi i towarzyszy mi prawie nieprzerwanie.
Nawet kiedy w porannym pośpiechu sięgam po inną butelkę, Ambre kusi mnie swą słodyczą i przytulnością już wczesnym popołudniem. Ulegam. Zawsze. Nie potrafię się oprzeć tej subtelnej żywiczności, rodzynkowej słodyczy, prostocie i bezpośredniosci :)
Bo Ambre jest tylko tym - wariacją na temat słodkiej żywicy. Albo aż tym?


Moim dzisiejszym bohaterem, jesiennym przyjacielem jest zapach Ambre z serii Solinotes z domu mody Arno Sorel (nie udało mi się znaleźć zbyt wielu innformacji na jego temat, nawet ich strona internetowa nie działa :( ).
W każdym razie, z tego co widziałam na własne oczy - seria składa się z sześciu jednonutowych zapachów, które można dowolnie ze sobą łączyć, aby za każdym razem móc pachnieć inaczej ;)


Przyznaję, pomysł mnie 'wciągnął', zaczarował - kupiłam kolejne zapachy do mixowania: Patchouli, Musc i Mure. Podarowałam sobie Coco i Vanielle.

Zapowiada się niezła jesienna zabawa :D

Pięknego dnia!


Zapachy powstały w 2010 roku, do kupienia w wybranych drogeriach dm, w oszałamiającej cenie 7,95€ za 50ml.


[Zdj.1,2,3 - mojego autorstwa]
[Zdj. 4 za fragrantica.com]