Kolekcjonerskie motto

"Trzeba marzyć tak, jakby się miało żyć całą wieczność i żyć tak, jakby się miało umrzeć jutro." [James Dean (1931-1955)]

31 gru 2012

Flowerparty by Night

Dziś trafił do mnie długo wyglądany niebieski flakonik :D
Nowa wersja miała być "odważną" reinterpretacją klasyka. Dodane nuty lukrecji, migdałów i wanilii miały być wybuchowe, prowokacyjne, uzależniające....
Wymyśliłam sobie, że będzie to Yves-Rocherowa werjsa Lolity L.


No i jak zwykle na moich wymysłach się 'przejechałam'. Mam naprawdę niewiele do napisania.
Flowerparty by Night otwiera się cytrusowo, jak kwaśne miśki Śmiej-Żelki, w które ktoś przez przypadek wsypał parę pałeczek lukrecji z Colorado.









Dalej mamy wplecioną subtelną rożę - lekką, różową, młodą jeszcze ;), a po kolejnej chwili szczyptę startych na proch migdałów. Ten moment jest zdecydowanie słodszy, a gdy na sam koniec dochodzi do głosu waniliowa nuta, możemy uznac, że kompozycja wpisuje się w nurt gourmand....
Niestety, muszę zapytać po raz kolejny: panie Romano, gdzie trwałość, gdzie moc?? Przecież to ma być woda perfumowana! Po 3-4 godzinach szoruję nosem po nadgarstku i łapię zapachowe wspomnienie....


 
Marzył mi się pachnący cud sylwestrowej nocy, a dostałam... Flowerparty II. Ech...
Koniec strzałów w ciemno! - to moje noworoczne postanowienie.


 
 
 
Rok powstania: 2012/2013
Nos: Philippe Romano
Nuty zapachowe podane przez firmę:
lukrecja, migdał i wanilia (domyślnie: cytrusy, róża)


[Zdjęcia:
1. fotka reklamowa YR
3. lukrecja pochodzi ze strony Schenken ohne denken.de
2,4 i 5 z domowego archiwum]







 


25 gru 2012

Czas życzeń, czas cudów....

".... Czemu echo powtarza śpiew dzwonków pasterskich?
Dlaczego wkoło słychać szelest piór anielskich?
Skąd płynie dziwne ciepło, co świat zimą grzeje?
Czemu złocistym blaskiem mrok nocy jaśnieje?
I skąd w duszy radości najczystsze strumienie?
Cud cudów! W głębi serca Boże Narodzenie. "
[Renata Strug - "Cud stajenki"]



Czytelnikom bloga i wszystkim moim bliskim składam najserdeczniejsze życzenia:
niech ten świąteczny czas będzie dla Was czasem radości, czasem miłości i czasem wielkiego szczęścia. I niech przyniesie dobre owoce w Nowym Roku.





10 paź 2012

Solinotes cz.2 - Patchouli

Paczulowe zapachy, zaraz po kadzidłach, były dla mnie prywatnym odkryciem perfumeryjnej Ameryki. Po okresie używania perfum zwyczajnych, obraźliwie trochę nazywanych "kwiatkami-sratkami" nadeszła dla mnie era odkryć wśród zapachów paczulowych, drewnianych, trochę dziwacznych, trochę niecodziennych lub wcześniej po prostu mi nieznanych.


Nazbierałam sobie całą paczulową gromadkę i choć entuzjazm poszukiwawczy już mi minął, nie potrafię przejść obojętnie obok rzucającego sie w oczy czy w nos zapachu
z paczulą w roli głównej.
Z tego też powodu Patchouli było drugim kartonikiem z serii Solinotes, który wrzuciłam do zakupowego koszyka.

 
 
Miłośników paczuli w czystej postaci pewnie rozczaruje, bo jest to wersja "ludziowa" - początkowo sucha, pylista, dość wytrawna, po niedługim czasie jednak znacznie się wysładza, robi się okrągła, gładka, błyszcząca. Żadne tam zatęchłe piwnice czy mokre szmaty ;)
Podczas noszenia Patchouli nie mogę odegnać sprzed wewnętrznego oka takiego obrazu:

 
 
Nie, to nie pachnie śliwkami ;) - po prostu tak mi się jakoś zlało w całość.
Pewnie przez flakon i kolor płynu oraz idealne piękno śliwek :D

Patchouli do mieszania z Ambre jest idealne, a i noszone solo sprawia mi wiele frajdy
i przyjemności.
Poleciłabym gorąco wszystkim zaczynającym swoją paczulową przygodę, gdyby seria była w Polsce dostępna. A tak.... popisałam sobie a muzom ;)




Rok powstania: 2010


[Zdj. 1 - ze strony kraeuter-und-duftpflanzen.de]
[Pozostałe zdjęcia mojego autorstwa ;) ]



9 paź 2012

Kolejne rozdanie marzeń w płynie - konkurs u Sabbath

Pięknie pachnący konkurs muszę dodać :D

Zajrzyjcie na Sabbath of Senses i wybierajcie nagrody sami :)

Spośród czterech rodzajów zestawów (a dokładniej: ośmiu pakietów próbek) każdy z pewnością wybierze coś dla siebie.

Jako i ja uczyniłam :D

Spójrzcie,  jakie tam między innymi cuda są:

 
 

Konkurs trwa do 13-go października.

Polecam!


8 paź 2012

Jesiennie

Dziś jeszcze jeden przerywnik - tym razem owocowy.
Bo nadeszła jesień, a wraz z nią pora na owoce, które wreszcie maja owocowy smak i pachną :)



Wyżywam się więc kulinarnie na jabłkach. Piekę, smażę, suszę, gotuję :D

I korzystam z okazji, że Yves Rocher podąża także tym jesiennym tropem.
[TU do obejrzenia cała seria. W Polsce na razie dostępny jest tylko żel pod prysznic.]




Jak tylko usłyszałam pierwsze pogłoski o tej nowości - narobiłam sobie smaka ;) Zamówiłam ekspresowo i czekałam na paczkę z ogromną niecierpliwością, wyobrażając sobie 'bogwieco'.

Niestety, muszę przyznać się do własnej ignorancji - przetłumaczyłam sobie niemieckojęzyczna nazwę serii 'Winterapfel' po swojemu i po swojemu wymyśliłam sobie, że będzie to wariacja na temat świątecznych przysmaków z jabłkami - czyli z dużą ilością goździków, cynamonu i innych rozgrzewajacych przypraw. Taa....
A 'Winteräpfel' to nic innego jak odmiany jabłek zbieranych jesienią, które przez zimowe miesiące dojrzewają w skrzynkach.

I sprawa się wyjaśniła - czekałam na zapach przypraw z jabłkami, a dostałam zapach jabłek. Po prostu.
Soczystych, świeżych, delikatnych, słodkich, złocistych jabłek.
Uroczych, przytulnych ;) umoczonych w karmelu - tak - jabłek :D

Miłośnikom DKNY Golden Delicious i podobnych - polecam.
Ja mam ładne odświeżacze kuchenne ;)




Rok powstania: 2012
Nuty: jabłko, wanilia.

[Zdjęcia mojego autorstwa]




5 paź 2012

Zielony? Nie. Rudy!

Miała być dziś kontynuacja notatki o jesiennych towarzyszach, tym razem w odsłonie paczulowej.
Ale nie będzie, bo zostałam znienacka "zbałamucona" ;)

Bałamutnikiem okazał się - zamówiony w ciemno - Kachgar ze stajni Isabel Derroisne.
Otworzył wrota mojej wyobraźni... Skusił pocałunkami o smaku pomarańczy, porwał w przyprawowy taniec, zakręcił mną, zawirował.... i porzucił :(

 
 
Obiecywał złote góry, obiecywał szczęście po kres naszych dni, a zwiał po 3 godzinach. Bałamutnik!
Spodziewałam się zielonego, statecznego towarzysza na dalsze lata, a dostałam rudego, ognistego Speedy'ego :D


Już w pierszej minucie tańca Kachgar jest rudy, rudo-złocisty, kapiący sokiem z pomarańczy, tarzający się w pomarańczowym miąższu, rozcierajacy pomarańczowe skórki. Po kilku chwilach akcja przenosi się z ogrodu w rejony kuchenne, gdzie podczas dzikich podskoków i wygibasów rozsypują się słoje z kardamonem i cynamonem. Rrrrobi się ostro i gorrrąco! Trochę kamforowo, trochę słodko, ale wciąż rudo :) Chmury przypraw osiadają na klejących się ciałach, na meblach, na deskach podłogi.... Brakuje powieterza, brakuje oddechu. Chcę krzyknąć: Stop! Pauza!
Ale już nie muszę.... Budzę się przytulona do zmurszałych kuchennych desek, sama...
Koniec tańca, koniec snu.

 
 


Rok powstania i nos: nieznane.
Nuty:
głowy - bergamotka i mandarynka,
serca - kardamon i cynamon,
bazy - drzewo sandałowe, ambra, wanilia i paczula.



[Zdj. 1 i 3 mojego autorstwa]
[Zdj. 2, a właściwie obrazek - wygrzebany z czeluści dysku, nie mam pojęcia skąd go mam :o]



4 paź 2012

Pora na zmianę :) - pory roku!

Przespałam wiosnę całą i lato szybko zeszło :D

Wracam jesienią z nowymi członkami rodziny - przedstawiam Państwu: Kasztaniaków!


Odkąd zamieszkali z nami, zaczęłam rozglądać się za ciepłym kocem, bamboszami i oczywiście kandydatem na zapach jesieni.
Nie musiałam szukać długo, właściwie zapach odnalazł mnie sam. Wrócił pewnego dnia razem ze mną z zakupów :D
Rozgościł się wśród Kasztaniaków:




Owinął mnie sobie wokół palca, siebie owinął wokół mojej szyi i towarzyszy mi prawie nieprzerwanie.
Nawet kiedy w porannym pośpiechu sięgam po inną butelkę, Ambre kusi mnie swą słodyczą i przytulnością już wczesnym popołudniem. Ulegam. Zawsze. Nie potrafię się oprzeć tej subtelnej żywiczności, rodzynkowej słodyczy, prostocie i bezpośredniosci :)
Bo Ambre jest tylko tym - wariacją na temat słodkiej żywicy. Albo aż tym?


Moim dzisiejszym bohaterem, jesiennym przyjacielem jest zapach Ambre z serii Solinotes z domu mody Arno Sorel (nie udało mi się znaleźć zbyt wielu innformacji na jego temat, nawet ich strona internetowa nie działa :( ).
W każdym razie, z tego co widziałam na własne oczy - seria składa się z sześciu jednonutowych zapachów, które można dowolnie ze sobą łączyć, aby za każdym razem móc pachnieć inaczej ;)


Przyznaję, pomysł mnie 'wciągnął', zaczarował - kupiłam kolejne zapachy do mixowania: Patchouli, Musc i Mure. Podarowałam sobie Coco i Vanielle.

Zapowiada się niezła jesienna zabawa :D

Pięknego dnia!


Zapachy powstały w 2010 roku, do kupienia w wybranych drogeriach dm, w oszałamiającej cenie 7,95€ za 50ml.


[Zdj.1,2,3 - mojego autorstwa]
[Zdj. 4 za fragrantica.com]









13 mar 2012

Wiosna nadchodzi :)

a wraz z nią potrzeba odrobiny świeżości.

Wychodzę z domu o poranku, jest rzeźko, ale domyślam się, że w ciągu dnia temperatura się podniesie... Czuję na sobie delikatny powiew wiatru i świeżość - jakiej przez całą długą zimę mi brakowało.
Oddycham więc pełną piersią i.... czuję rozkosz, euforię wręcz! Świeżość i czystość :D
Łapię zachłannie coraz większe hausty powietrza, tlen sprawia, że krew krąży żwawiej, dostaję potężnego energetycznego kopa! WIOSNA!!!

Kojarzycie ten moment?

Ja tak mam :D każdego roku mniej więcej o tej porze i każdorazowo przy użyciu wód Yves Rocher z serii "Fraîcheur Végétale ".



Na stanie mam dwa zapachy - Verveine i Cedre Bleu (werbenę i niebieski cedr), i każdy z nich, choć zapachowo tak różne, jest dla mnie właśnie zastrzykiem energii i radości w płynie.




Fraîcheur Végétale de Verveine EDC - wg podanego składu zawiera werbenę cytrynową i piżmo.
I tak właśnie pachnie! Cudownym orzeźwiającym koktajlem cytrusowym, z niewielkim dodatkiem słodyczy i zapachem czystej skóry :)
Kompozycja jest statyczna, właściwie się nie rozwija, jedynie początkowy cytrusowy wulkan stopniowo się wygasza i ustępuje miejsca skórzanej słodyczy.
Trwałość jak dla wody kolońskiej całkiem przyzwoita ok. 2-3 godzin, przy skórze do 4 godzin.





Fraîcheur Végétale de Cedre Bleu EDC - to wg zapowiedzi firmowej zapach górskiego powietrza i majestatycznych cedrów.
Jeśli tak pachniałoby w górach - mogłabym tam zamieszkać ;)
Niebieski Cedr pachnie na mnie słodkim drewnem. Nie lasem, ale drewnem właśnie. Świeżo i aromatycznie zarazem, zdecydowanie słodko, ze szczyptą pudrowości. Pachnie jak w tartaku drzewny pył wirujacy w słońcu :D Pięknie!
Wielu osobom przypomina Black Cashmere od Donny Karan.... Coś w tym jest ;)
Gdyby ktoś poszukiwał wersji light-light Czarnego Kamyka, to może spróbować zaprzyjaźnić się z Cedrem.
Tu trwałość trochę lepsza, do 5-ciu godzin blisko skóry.








Oba zapachy powstały w 2003 roku.
Nosów odpowiedzialnych za ich zmiksowanie nie znalazłam (gdyby się komuś udało, proszę o cynk).

Nuty Verveine: werbena cytrynowa, piżmo.
Nuty Cedre Bleu: górskie powietrze, cedr.



[Wszystkie zdjęcia pochodzą z mojego albumu]

12 mar 2012

Rzecz o Hoggarze

Wracam dziś do zapachów firmy Yves Rocher i przedstawiam zapach, skierowany w głównej mierze do mężczyzn, który jednak z powodzeniem (i niekłamaną przyjemnością) mogą nosić kobiety.

Hoggar na stronach YR reklamowany jest tak: "Nowa siła rozgrzana tchnieniem pustyni...." lub "gdzie pomiędzy niebem a ziemią wydmy wędrują z wiatrem"...



Taaa.  Pustynia...* nie byłam, więc nie wiem czy tam rzeczywiście tak pachnie.
Jednak dla mnie Hoggar jest przede wszystkim zapachem drewnianym, no może z odrobiną egzotyki ;) Kiedy pachnę nim, widzę mój las, czuję mój las.... Jestem w lesie.



Marie-Aude Couture-Bluche (od Givaudan) jest odpowiedzialna za tą kompozycję. Zmieszała w niej cytrusy z cedrem i fasolą tonka.
Cytrusy są tu cierpkie, pierwsze skrzypce gra gorzka bergamotka, cedr z kolei jest jasny, świeżo ciosany - wyraźnie czuję furkające wiórki :) No i tonka osładzająca całość, wygładzająca chropowatą powierzchnię drewnianych bali.
Zastanawiałam się skąd w takim razie i dlaczego czuję w Hoggarze migdały?
Odpowiedź znalazłam w ciekawym artykule Aptekarza Polskiego - tonka pachnie nie tylko wanilią i karmelem :)
Hoggar oddaje całą gamę zapachową tonki - mamy więc podsuszone siano, gorzkie migdały i laskę wanilii (a nie etylowanilinę z torebki :/).
W bazie dochodzi do głosu aromat asfaltowo-gumowy jak w Bvlgari Black. Ten mocny akcent na zakończenie dodaje całości charakteru. Piękna sprawa!
Polecam początkujacym drewniako-maniakom :D




Rok powstania: 2005
Nos: Marie-Aude Couture-Bluche
Nuty: cytrusy, bergamotka, fasola tonka, cedr.


*Hoggar to właściwie masyw górski pochodzenia wulkanicznego w południowej Algierii.


[Zdj.1 - plakat reklamowy YR]
[Zdj.2 i 3 mojego autorstwa]










9 mar 2012

Zapraszam na party

u Szamana :D
Dziś bohaterem naszego spotkania jest zapach firmy Honore des Pres - Chaman's Party.
Zwabiona zostałam kuszącą przeceną na Aus Liebe zum Duft, jeden klik i flakon Szamana już u mnie :D



I przyznaję od razu, że był to strzał w ciemno. W czasie kiedy zapach wchodził na rynek nie zaciekawił mnie zbyt intensywnie. Nie odczuwałam pokusy ;)
Za to obecnie, po przeczytaniu paru dostepnych w sieci recenzji, kilku notatek ze sklepów sprzedających produkty Honore des Pres .... trafiło mnie ze zdwojoną siłą :)
Spodobała mi sie także idea firmy - założonej przez Christiana Davida [ TU krótki wywiad z twórcą marki] - komponującej organiczne perfumy dla mieszczuchów poszukujących natury i prostoty ;)





Ale do sedna:
jak tylko paczka dotarła w moje ręce, rozszarpałam w 3 sekundy papierowe opakowanie (w związku z tym flacha nie ma ubranka, ale na szczęście znalazło się dla niej miejsce w przepastnej komodzie) i zlałam się Szamanem po pas :)



I było to swoiste zapachowe Deja-Vu: odnalazłam tu powiew kamforowej nuty z Esprit du Tigre od Heeley'a, odnalazłam przypaloną orzechową miazgę z Fumidusa, odnalazłam też suszone zioła i lekko dymiący wetiwer.
Całość jest przesycona złotem - kojarzy mi się z jesiennymi gonitwami po lesie i obrzucaniem się opadłymi liścmi.... i ze snującymi się w oddali dymami z ogródkowych ognisk.

No a gdzie party??
Niestety, tym razem Szaman się na nas wypiął ;)
Jest dymnie, i liściasto, i ziołowo, ale bez wizji i ekstaz.
Może to taki swojski znachor lub fitoterapeuta? :D



Rok powstania: 2008
Nos: Olivia Giacobetti
Nuty: haitański wetiwer, egipska bazylia, wenezuelski gwajak, suszone kwiaty goździków z Madagaskaru



[Zdj. 1 odszukane w sieci]

[Zdj. 2 i 3 mojego autorstwa]

14 lut 2012

Zarosło kurzem

znów....
Nie obiecuję, że się poprawię :D

Ale dziś, w tym miłym walentynkowym dniu, zostawiam równie miły Valentynkowy flakonik:



Wspominałam o nim w Pachnących zapowiedziach i wreszcie mam :D
Dostałam maleńką 30-tkę, która różni się od większych pojemności ilością ozdobnych kwiatów na szkle.

Zapach jest taki, jakiego można się po flakoniku spodziewać. Kwiatowy, uroczy, słodziutki :D
Kwiaty są piękne, rozgrzane promieniami słońca, poziomki soczyste i słodko pachnące, drewniano-ambrowa baza daje kompozycji solidne podparcie.


Mimo iż to nie moja ulubiona kategoria zapachowa, mogłabym się z Valentiną zaprzyjaźnić ;)



Rok powstania: 2011
Nosy: Alberto Morillas, Olivier Cresp
Nuty zapachowe:
głowy: bergamotka, trufle
,
serca: kwiat  pomarańczy, jaśmin, tuberoza, poziomki,

bazy: cedr, wanilia, amber.



[zdj. mojego autorstwa]