Kolekcjonerskie motto

"Trzeba marzyć tak, jakby się miało żyć całą wieczność i żyć tak, jakby się miało umrzeć jutro." [James Dean (1931-1955)]

14 cze 2011

Letnie umilacze? Puma kontra Salvador Dali

Zupełnie przypadkiem ;) udało mi się upolować flakony letnich zapachów:
Puma - Woman Limited Edition i Salvador Dali -  Sea & Sun in Cadaques.
Oba zapachy powstały w roku 2006 i oba miały być w podobnym lekkim, wakacyjnym klimacie.


Ale....
Pojawia się to przebrzydłe ale ;)


Tak jak Salvador Dali S&S jest trwały i przyjemny, tak Puma WLE jest nietrwała i bylejaka.
S&S wprawia w radosny nastrój i jest miłym towarzystwem dla nosiciela, a Puma drażni, przeszkadza, powoduje natychmiastową potrzebę 'prysznicowania'.


Przyznam się Wam szczerze, że ja bardzo lubię perfumy :D
Wszelkie! Odnajduję się w wielu kategoriach zapachowych, przy testach nie poddaję się łatwo, nawet brzydkim (dla mnie) zapachom daję niezliczone szanse, jeśli tylko sa ciekawe.
A Puma niestety nie jest. Zawiodła w tym przypadku na całej linii.
Nie chcę krytykować tu wszystkich produktów Pumy, [bo kilka wytworów tej firmy lubię ;)
ale o nich innym razem], tylko ten jeden niewydarzony egzemplarz, który miałam "przyjemność" przetestować.


Teraz już przechodzę do rzeczy:


Salvador Dali -  Sea & Sun in Cadaques - porzeczkowo-cytrusowe otwarcie śmieje się do nas całą gębą, z dalekim podtekstem morelowej skórki. Jest owocowo: wiadomo, pora kompotów, ciast, sorbetów. Początkowo jest naprawdę apetycznie :)
Uwalniające się po chwili nuty wodne i kwiatowe rozmywają kompozycję, tworzą wrażenie mokrych pociągnieć pędzla, jak w akwareli. Zapach mimo to jest lekki i harmonijny.
Baza płynnie łączy się z tu sercem: dochodzą nuty drzewne (cedrowe i mszyste) i delikatnie cieliste, czyste piżmo. Jak na letnią wodę trwałość na plus, cztery do pięciu godzin.

 



Salvador Dali -  Sea & Sun in Cadaques
Rok produkcji: 2006
Nos: Michel Almairac
Nuty zapachowe:
głowy: kumkwat, morela, czarna porzeczka;
serca: frezja, lotus, lilia wodna;
bazy: nuty drzewne, ambra, piżmo.


Natomiast Puma - Woman Limited Edition, to jakieś kompozycyjne nieporozumienie :(
No niby czuję cytrusy na słodko w otwarciu. I niby dalej pokazuje się coś kwiatowego. I chyba to ma piżmową bazę.... Chyba, bo z tej mieszaniny syntetycznych składników ciężko mi cokolwiek wyłowić. Sztuczność i nijakość do kwadratu. Trwałość ma znikomą, ale w tym przypadku to zaleta, prawda? ;]



Puma - Woman Limited Edition:
Rok produkcji: 2006
Nuty zapachowe:
głowy: mandarynka, yuzu;
serca: jaśmin, lotus;
bazy: ambra, piżmo.



[Zdj. mojego autorstwa, z 'rodzinnego' albumu]

6 komentarzy:

  1. Nieskończone szanse mówisz? Uuuu to ja nie mam tyle cierpliwości, 3-4 testy, z przerwą w różnych porach roku i koniec. Zwłaszcza gdy mam flaszkę bo próbki to czekają i czekają..
    A mnie tylko szara Puma się podobała, z tych obecnie dostępnych nic jakos mi się nie podoba,aa i jeszcze Jamaica- przyzwoita była:)
    Dotarła flaszka? Ty jesteś już, czy jeszcze w domku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarbku, pewnie nie 'nieskończone', ale wiele, wiele....
    W domu będę od piątku i dopiero wtedy dam znać, bo moja mam, już się pogubiła :D

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaa to dobrze, bo Ty mi wtedy pisałaś "idę się pakować" i się bałam że może za późno wysyłam, ale jak tak , to wszystko ok:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hi, hi próbki pakowałam od razu, żeby nie zapomnieć :D
    Siebie to będę dziś i jutro pakować, wieczorem wyjazd. Uff...

    OdpowiedzUsuń
  5. Puma kontra Salvador? Wyobraziłam sobie to starcie. Dosłownie. Salvador nie żyje, więc... ;)))
    A poważnie, zapachy sygnowane nazwiskiem Dali bywają różne, ale rzeczywiście mam wrażenie, ze taniochy do tych flakoników nie leją. Nawet jeśli nie mój (czasem skrajnie nie mój) to zapach pachnie jak perfumy, a nie jak sztucznie aromatyzowane... Coś. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, wytypowałam Cię do dziwnej nieco, ale chyba fajnej zabawy. Zapraszam tu: http://sabbathofsenses.blogspot.com/2011/06/jak-mieszkaja-moje-kosmetyki.html

    OdpowiedzUsuń