Dziś chcę naszkicować obraz wersji limitowanych.
Od roku 2008 wyszły 4 wersje letnich Alienów:
2008 - Alien Eau Luminescente EDT
Nos: Dominique Ropion
Nuty zapachowe: mandarynka, tahitańska tiare, białe piżmo.
2009 - Alien Sunessence EDT Legere
Nuty zapachowe: cytryna, ambra, jaśmin, akordy słoneczne, wanilia, cashmeran, zielone nuty.
2010 - Alien Sunessence Edition Saphir Soleil EDT
Nuty zapachowe: różowy grejpfrut, owoc pomelo, kwiat monoi, biały bursztyn.
Nos: Dominique Ropion
Nuty zapachowe: kiwi, tonik, wanilia, orchidea Stanhopea, ambra, akordy drzewne.
W swoim zbiorku posiadam/posiadałam 3 wcześniejsze wersje, brakuje mi jeszcze odmiany tegorocznej. Bardzo mi brakuje ;D
Zastanawiam się jednak nad zakupem, bo po pierwszym teście doszłam do wniosku, że tegoroczna wersja podoba mi się najmniej.
Alien Eau Luminescente EDT jest ślicznie mandarynkowy, słodki i soczysty. Ale trudno zaprzeczyć, że to Alien. Jest chyba najbardziej podobny do swego pierwowzoru. Delikatniejszy - tak, bardziej owocowy - tak, ale to Alien. Rewelacyjna trwałość jak na wodę toaletową.Alien Sunessence EDT Legere - zdecydowanie cytryna i zdecydowanie cashmeran :D
Jest orzeźwiająco, jest słonecznie, jest drzewnie. Za to jest jakby najmniej Aliena w Alienie. Moim zdaniem ta wersja to najtrafniejsze połączenie zawartości z kolorem flakonu :) To mój faworyt.
Alien Sunessence Edition Saphir Soleil EDT - to odmiana Aliena dla miłośników świeżości i morskich klimatów. Na początku wyczuwam świetnie oddany różowy grejpfrut i gorzką skórę pomelo. Ślina już mi cieknie, a dalej jest lepiej :D Jaśmin znany z klasyka (czy może kwiat monoi?) nie jest już kilerem, ale po prostu pięknym bukietem. Baza jest wyjątkowa, coś na kształt morskiego powietrza podczas letniego popołudnia, lub drewna wyrzuconego przez morze i dobrze wysuszonego przez promienie słoneczne.
Alien Sunessence Edition Or d`Ambre EDT - tej postaci Aliena jestem najmniej przychylna. Może dlatego, że testowałam tylko jeden raz? Test pewnie powtórzę i sprawdzę, czy znów zemdli mnie od kwiatowo-waniliowej słodyczy. Nie doświadczyłam kiwi, nie było gorzkich tonikowych bąbelków. Za to było słodko i mdło w nadmiarze. Gdzieś tam spod kopca waniliny wyglądał Alien, ale jakiś taki niewyraźny ;)
To moje flakony:
wyczerpane wersje 2008 i 2009, z odrobiną jeszcze 2010 :D
Tradycyjnie już zapraszam do testów :)
I proszę o trzymanie kciuków w intencji "spodobania" mi się tegorocznej wersji ;)
[Zdj. 1-8 ze strony fragrantica.com]
[Zdj. 9-11 moich butelek]
2010 piękna. Wygląda jak padparadża. Nie perfumy, tylko minerał.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wersja Ropiona z 2011 taka niesympatyczna. Flakon śliczny, nazwisko wielkie, nawet ambra w tytule kusi... A tu coś takiego. :(
Świetny post. Naprawdę, właśnie o takim blogu marzyłam - porównania różnych wersji - krótko, fachowo, do rzeczy. Brawo! Naprawdę się cieszę, że pojawiłaś się w blogosferze. :)
Sabb, dziękuję za te miłe słowa.
OdpowiedzUsuńW sprawie butelek nie będę nigdy obiektywna, bo nawet te najbardziej kiczowate i 'nie z tej ziemi' mają dla mnie swój urok i dużą wartość :D
A Alieny podobają mi się wszystkie :)))
Wszystkie? Najbardziej kiczowate też? A "łby" Anny Sui? :>
OdpowiedzUsuńNo dobra, Sujowe głowy są kiczowate do potęgi n-tej. Ale i tak je chcę :D
OdpowiedzUsuńHaha! Uwielbiam Cię. :)))
OdpowiedzUsuńpo tej recenzji dodaje do ulubionych blogów, na ktore bede zaglądać i polecać innym :) Ciesze sie bardzo, że tu trafiłam. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWhite Praline witaj!
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam serdecznie.