Nie zdarza się często, żeby młodsza, odświeżona wersja zapachu była lepsza od swojego pierwowzoru.
Także moi dzisiejsi bohaterowie nie stanowią wyjątku.
Rodzeństwo Eryo od Yves Rocher wpada w utarty schemat:
starszy brat jest orientalno-drzewnym zapachem z jajem ;)
jego młodszy odpowiednik to rozcieńczona wersja w tonacji Blue.
Eryo z 2002 roku to zapach uwodziciel z klasą. Jest męski i zdecydowany na wszystko :)
Ale - jak to uwodziciel - potrafi zaskoczyć słodyczą i delikatnością.
Najważniejsze, że zawsze zdąża do celu. Tylko to się liczy - schwytanie kolejnej ofiary w taki sposób, aby ta się nie zorientowała. I możecie mi wierzyć, baaaardzo trudno jest mu się oprzeć.
Rozpoczyna się interesującą mieszanką mięty i bergamotki, ale to trwa tylko ułamek sekundy. Jak podanie drinka przed grą wstępną ;) Dalej kusi kamforowo-cytrynowym, gorzkim aromatem rozmarynu. Zaczyna być swojsko, przytulnie, domowo. Końcówka jest rozgrzewająca, namiętna, wybuchająca wręcz żywicznymi sokami i waniliową słodyczą. Towarzyszy im paczula w kakaowym wydaniu i świdrujący w nosie świeżo starty imbir - pikantny akcencik na zakończenie miłego spotkania.
Miałam miniaturę, wypiłam do dna.
Eryo Blue młodsze dziecię z roku 2004 zostało chyba stworzone w pośpiechu...
Niby męskie, niby nuty podobne, ale opowiada już zupełnie inną historię.
Jedynie otwarcie jest zbliżone - ta sama bergamotka i mięta, ale od razu w towarzystwie nut wodnych. Wody zbiera się coraz więcej i więcej.... Jest to woda morska, dość słona, gorzkawa, w tle delikatna paczula i cedr. Cedr jest syntetyczny, chemiczny, niespympatyczny po prostu.
Taka mi się wizja jawi:
sezonowy podrywacz w wieku powyżej średniej krajowej ;) leży sobie na brzegu morza, napływające fale łaskoczą go w owłosiony tors. Sól osadza się na skórze i kąpielówkach ze sztucznego materiału.
Facecik popija sobie miętową herbatę, wyławia z wody patyczki, coś tam sobie z nich majstruje licząc na zaciekawione spojrzenia przechodzących lachonów.
Ech, żenada.
Perfidnie zmuszam męża do używania, żeby flakon trafił do kolekcji :D
Mąż na szczęście się nie skarży ;) Ale zaobserwowałam, że na nim nie ma aż tyyyyle wody i soli. Zapach jest po prostu lekki i drewniany.
Cuda chemii skóry :)
Yves Rocher Eryo
Rok powstania: 2002
Nuty zapachowe:
głowy: bergamotka, mięta
serca: szałwia
bazy: paczula, imbir, benzoin, wanilia
Yves Rocher Eryo Blue
Rok powstania: 2004
Nuty zapachowe:
głowy: bergamotka, mięta
serca: akordy wodne
bazy: paczula, biały cedr
[Zdj. 1 i 2 mojego autorstwa]
Eyro klasyczny rzeczywiście wart jest uwagi. Do tego cena kusząca. :) Choć sama nosić go raczej nie umiem. Natomiast wersji Blue nie kojarzę; ale z Twoich słów wynikło, że jakoś mnie nie ciągnie... ;) Chyba przez nuty wodne w sercu.
OdpowiedzUsuńWiedźmo, gdzie można Eryo kupić w logicznej cenie?? Daj mi znać, please....
OdpowiedzUsuńA choćby tu:
OdpowiedzUsuńhttp://www.yves-rocher.com.pl/dla_mezczyzn/zapachy_dla_niego/eryo/woda_toaletowa_1
Moim zdaniem za taką jakość warto czasem odżałować niemal trzycyfrową sumkę. ;) I tak wychodzi taniej od np. męskiego Cool Water. No i 50 ml to nie jakaś mała pojemność..
P.S.
Ładnie przejęzyczyłam się w nazwie wody. :))
Właśnie zauważyłam: "produkt niedostępny". Ciapa ze mnie! :)
OdpowiedzUsuńAle dlaczego jeszcze ze dwa miesiące temu widziałam flaszkę w jednym z wrocławskich sklepów YR?? Może pałętała się zapomniana?
Może.... szukam już od jakiegoś czasu, w YR nie ma od dawna, a na ebayu jak są to za kosmiczne ceny. Zaczyna się to, co z Nature Millenaire :(
OdpowiedzUsuńa jak z trwałością u tego pierwszego?
OdpowiedzUsuńpytam bo na mnie YR nie trzymają się zbyt dobrze : (
OdpowiedzUsuńOpis brzmi zachęcająco - mięta z limonką kojarzy mi się z Mojito... Do tego czekolada... Chyba szarpnę się na miniaturkę.
OdpowiedzUsuńObiecuję wpadać częściej i przy okazji dziękuję za odwiedziny u siebie.
Darlo, na mnie całkiem przyzwoita trwałość.
OdpowiedzUsuńDlatego całość tak bardzo mi się podoba :D
Opiumdlamas, witaj!
I wpadaj częściej, jako i ja czynię :D
Dziś poszła do Ciebie maupa. ;) Taka emaliowana.
OdpowiedzUsuń