Ale nie będzie, bo zostałam znienacka "zbałamucona" ;)
Bałamutnikiem okazał się - zamówiony w ciemno - Kachgar ze stajni Isabel Derroisne.
Otworzył wrota mojej wyobraźni... Skusił pocałunkami o smaku pomarańczy, porwał w przyprawowy taniec, zakręcił mną, zawirował.... i porzucił :(
Spodziewałam się zielonego, statecznego towarzysza na dalsze lata, a dostałam rudego, ognistego Speedy'ego :D
Już w pierszej minucie tańca Kachgar jest rudy, rudo-złocisty, kapiący sokiem z pomarańczy, tarzający się w pomarańczowym miąższu, rozcierajacy pomarańczowe skórki. Po kilku chwilach akcja przenosi się z ogrodu w rejony kuchenne, gdzie podczas dzikich podskoków i wygibasów rozsypują się słoje z kardamonem i cynamonem. Rrrrobi się ostro i gorrrąco! Trochę kamforowo, trochę słodko, ale wciąż rudo :) Chmury przypraw osiadają na klejących się ciałach, na meblach, na deskach podłogi.... Brakuje powieterza, brakuje oddechu. Chcę krzyknąć: Stop! Pauza!
Ale już nie muszę.... Budzę się przytulona do zmurszałych kuchennych desek, sama...
Koniec tańca, koniec snu.
Rok powstania i nos: nieznane.
Nuty:
głowy - bergamotka i mandarynka,
serca - kardamon i cynamon,
bazy - drzewo sandałowe, ambra, wanilia i paczula.
[Zdj. 1 i 3 mojego autorstwa]
[Zdj. 2, a właściwie obrazek - wygrzebany z czeluści dysku, nie mam pojęcia skąd go mam :o]
Brzmi fajnie. I flakonik w moim typie. :)
OdpowiedzUsuńTak, flakon jest piękny w swej prostocie.
OdpowiedzUsuńA zapach wyjątkowo radosny i prosty w odbiorze.
Szkoda, że dość ulotny :(