w środku zimy :)
Za oknami słońce, temperatura wskazuje porę roku zupełnie inną niż kalendarz, a ja mam grypę stulecia :(
Postanowiłam więc poprawić sobie humor (tzn. poprawiałam go sobie już od kilku dni)
i 'wykończyłam' jeden z moich ulubionych wiosennych zapachów. Odnajdujecie w tym zdaniu sprzeczność?? Zupełnie niepotrzebnie. Dla mnie każdy wykończony flakon = radość, bo butelka trafia na kolekcyjną półeczkę ;)
Moim poprawiaczem humoru był Boudoir Sin Garden od Vivienne Westwood.
Wariacja leżąca miliony lat świetlnych od klasyka, ale za to idealna na wiosenny czy letni czas.
BSG przenosi mnie wraz z każdym uruchomieniem atomizera do pięknego angielskiego ogrodu, gdzie własnie wstaje poranek w pierwszy ciepły dzień wiosny, gdzie przyroda przebudzona z zimowego snu 'wybucha' feerią barw i zapachów. Gdzie siadam w wilgotnej jeszcze od rosy trawie, odpływam myślami daleko, a natura podszeptuje nazwy kwitnących kwiatów....
Na początku frezja w najjaśniejszym kolorze, intensywna i upajajaca, podkręcona świetlistymi aldehydami i doprawiona zadziornym różowym pieprzem, później fiołek o aksamitnych płatkach, delikatny i czarujący, dalej irys z heliotropem w pudrowym tumanie, na koniec ziemisty mech dębowy i kremowy sandałowiec, delikatnie dosłodzony ambrową żywicznością i ugładzony cielistym piżmem.
Piękno.
Zielone, żywe piękno.
Żegnam cię wiosno, mam nadzieję, że nie na długo ;)
Perfumy te polecam miłośnikom świeżych, kwiatowaych woni.
A odradzam fanom klasycznego Boudoir - bo to zupełnie inna bajka.
Przy tworzeniu kompozycji pracowała wraz z Marie Salamagne (Firmenich) sama Vivienne Westwood.
Rok powstania: 2007
Nos: Marie Salamagne
Nuty zapachowe:
głowy - aldehydy, frezja, różowy pieprz
serca - heliotrop, fiołek, irys
bazy - piżmo, ambra, mech dębowy, sandałowiec
[Zdjęcia:
1 i 3 - z domowego archiwum,
2 - fotka reklamowa BSG]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz